10 czerwca 2018 – we Wrocławiu, jak co roku w czerwcową niedzielę, odbyło się Wrocławskie Święto Rowerzysty. To już jubileuszowa, dziesiąta realizacja tej cyklicznej imprezy.
Nie jest to żaden wyścig, jak niektórzy mylnie sądzą. W ogóle to nie jest sportowa impreza. Ideą jest promowanie roweru jako doskonałego środka transportu. Idąc za przykładem światowych miast o najwyższym standardzie życia swoich mieszkańców, Wrocław też dąży do tego, aby można było wygodnie, szybko i bezpiecznie przemieszczać się, nie generując przy tym zanieczyszczeń i hałasu.
W tym dniu każdy może zamanifestować swoje pozytywne nastawienie do roweru – nieważne czy jeździ nim do pracy, do szkoły, do sklepu, dla zdrowia, albo po prostu dla przyjemności – jeździ bo lubi.
Impreza organizowana od 2009 roku przez Wrocławską Inicjatywę Rowerową jest wspierana przez Gminę Wrocław oraz różnych sponsorów zewnętrznych.
Wrocławskie Święto Rowerzysty zwyczajowo składa się z dwóch głównych części: Wielkiego Peletonu, czyli masowego przejazdu głównymi ulicami Wrocławia oraz Bajk Pikniku z różnymi atrakcjami na zakończenie.
Jak zwykle pogoda dopisuje. O 12:00 z Placu Nowy Targ rusza Wielki Peleton. Ulice miasta wypełniają się tysiącami rowerzystów. Jadą całą szerokością. Dzisiaj są uprzywilejowani, nawet czerwone światła na skrzyżowaniach ich nie dotyczą, bo ruch samochodowy jest wstrzymany. Oczywiście nad bezpieczeństwem uczestników czuwa policja.
Wehikuły różnej maści – rowery małe i duże, typowo miejskie, sportowe, terenowe, stare i nowe, te produkowane seryjnie oraz te zmajstrowane w garażu przez wariatów, których fantazja nie zna granic. Toczą się na swoich dwóch kołach, czasami trzech i czterech, albo… tylko na jednym!
Większość rowerzystów tradycyjnie siedzi na siodełku i pedałuje, ale są i tacy, co leżą, albo ręcznie kręcą korbami. Toczą się cykliści w różnym wieku – od dzieci po emerytów. Niektórzy mają przymocowane przyczepki, a w nich najmłodsze pociechy, czworonożni przyjaciele albo jakieś zabawne gadżety.
Każdy jedzie na tym, co ma. A jak nie ma, albo złapał wczoraj kapcia, to też jeszcze nic straconego. Wrocławska sieć rowerów miejskich Nextbike Polska dzisiaj wypożycza bezpłatnie dla uczestników Święta.
Obfitość strojów, flagi, trąbki. Jest kolorowo, wesoło i gra muzyka. Dźwięki dzwonków rowerowych przeplatają się z kawałkami sączonymi z mobilnych głośników. Po drodze mijamy różne orkiestry, grające na żywo. Przechodnie przyjaźnie machają z chodników. Roztargnieni kierowcy klną – myśleli, że w niedzielę migiem przejadą, ale cóż, dziś muszą poczekać.
Po około 2 godzinach, gdy wszyscy już szczęśliwie się dotoczyli do punktu końcowego, Parku Stanisława Tołpy – zaczyna się druga część imprezy – Bajk Piknik. Są tu stoiska firm rowerowych, liczne punkty gastronomiczne z napojami, przekąskami, lodami. Na plenerowej scenie przygrywa kapela. Darmowy warsztat rowerowy zaprasza – chętnych masa, pewnie nie wszyscy się załapią. Organizowane są konkursy z nagrodami oraz liczne atrakcje dla dzieci i dorosłych. Można też po prostu usiąść na trawie, odpocząć i ugasić pragnienie, bo upał dziś jak cholera.
Wrocław z roku na rok staje się coraz bardziej przyjazny dla rowerzystów. Ogromną zasługę mają w tym właśnie takie imprezy jak WŚR. Trzeba tu wspomnieć jeszcze o innej, mniejszej, ale ważnej imprezie – słynnej comiesięcznej Masie Krytycznej, która jest organizowana w różnych miastach, we Wrocławiu również. Masa Krytyczna nie ma oficjalnego organizatora. Rowerzyści spotykają się pod wieczór (światełka obowiązkowe) w każdy ostatni piątek miesiąca, na Placu Bema i jadą zazwyczaj do Rynku. Kiedyś prześladowani przez służby porządkowe, dziś są eskortowani przez policję.
Presja społeczna robi swoje. Przybywa tras rowerowych. Można coraz szybciej i wygodniej poruszać się po nich. No i przede wszystkim jest coraz bezpieczniej. Tak trzymać – nie ma powodu, aby Wrocław był gorszy niż wiodące miasta rowerów – Amsterdam czy Ferrara.
Marcin napisał
Sam jeżdżę i przesiadanie sie wrocławian z samochodów na rowery jak najbardziej popieram. Mam tylko jedno „ale” i wiążący się z nim apel do kolegów cyklistów. Jeździjmy ścieżkami rowerowymi albo po ulicy. Rozpędzeni młodzi ludzie roztrącający przechodniów na chodnikach to prawdziwa zmora. Rozumiem, że nie każdy ma odwagę przebić się przez np. JP2 w godzinach szczytu, czy w ogóle jeździć wśród samochodów ale może powinien wtedy pomyśleć o przejściu na nordic walking?
Wielki Peleton=Wielka Sprawa! 🙂