Nocujemy na kempingu Rosapineta w północnych Włoszech, w miejscowości Rosolina Mare. Oprócz tego, że dość blisko stąd do Wenecji (ok. 60 km), kemping ten jest świetną bazą wypadową również na inne jednodniowe wycieczki w ciekawe miejsca.
Dzisiaj postanawiamy odwiedzić: Park Regionalny Delty Padu, Pomposę, Comacchio, Ferrarę i Rovigo.
Z kempingu jedziemy wzdłuż rzeki Adygi, do drogi głównej (Romea SS309), skręcamy w kierunku Ravenny, mijamy małą stocznię, budującą tu od wielu lat promy.
Park Delty Padu
Jesteśmy na terenie Parku Regionalnego Delty Padu (Parco Regionale del Delta del Po) – to jeden z najważniejszych parków naturalnych we Włoszech, wpisany do rejestru Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO za swój wyjątkowy, niepowtarzalny krajobraz. Przyroda rozkwita tu bujnie – bogata roślinność oraz wiele gatunków ryb i ptaków wodnych.
Przejeżdżamy most nad Padem i po ok. 30 min. docieramy do Pomposy.
Pomposa
Zatrzymujemy się na obszernym parkingu tuż przy klasztorze. Pomposa jest jednym z najcenniejszych pod względem historycznym i architektonicznym opactwem w północnych Włoszech, w prowincji Ferrara. Wchodzimy na teren klasztoru. W oczy rzuca się wysoka dzwonnica z 1063 r. w stylu lombardzkim z ozdobną elewacją. Ciekawy jest układ okien – cztery najniższe kondygnacje mają po jednym a od piątej kondygnacji wzrasta nie tylko szerokość, ale i liczba okien aż do czterech na dziewiątej kondygnacji. Dodaje to lekkości wieży i pozwala na to, aby dźwięk dzwonów był słyszany jak najdalej.
Kościół natomiast jest bazyliką typu raweńskiego, a jego początki sięgają VII-IX w. Na jego ścianach znajdziemy czternastowieczne freski artystów ze szkoły bolońskiej.
W kościele warto zobaczyć też miejsce poświęcone zakonnikowi Gwidonowi z Arezzo – wynalazcy zapisu nutowego. Ten benedyktynin żyjący w XI w. zapisał po raz pierwszy znane na całym świecie „do re mi fa sol la si”.
W refektarzu podziwiamy najcenniejszy w opactwie cykl fresków autorstwa mistrza z Rimini.
Comacchio
Kontynuując naszą wycieczkę, udajemy się dalej drogą SS309 wzdłuż Lid Comachijskich, aby obok Porto Garibaldi, małego portu rybackiego, skręcić na zachód w stronę Comacchio. Porto Garibaldi jest także atrakcyjną miejscowością turystyczną. Tutaj statki wypływające w rejsy po Adriatyku oferują amatorom wędkowania możliwość łowienia tuńczyka i makreli na pełnym morzu. Po 10 minutach jazdy docieramy do Comacchio. Zostawiamy samochód na parkingu w pobliżu słynnego mostu Trepponti, czyli mostu potrójnego.
Comacchio, to rybacka osada zbudowana na trzynastu wysepkach między morzem a brzegiem laguny, będącej częścią rezerwatu przyrody Valli di Comacchio. Historia tego miasteczka może sięgać nie tylko czasów Imperium Rzymskiego, ale prawdopodobnie aż czasów starożytnych Etrusków, jak sugerują ostatnie odkrycia.
Malowniczymi uliczkami, wzdłuż kanałów przypominających Wenecję, dochodzimy do Wieży Zegarowej z Madonną.
Nieśpiesznie smakujemy tutejszy przysmak L’Anguilla – będącego rzadkością w Italii węgorza w kapuście.
W Comacchio świeżutkie ryby (nie tylko węgorze) oraz wszelkie owoce morza, to codzienność – możemy zawsze je kupić w tutejszych sklepach.
Na koniec zjadamy smaczne lody i ruszamy drogą RA8 do stolicy prowincji – Ferrary.
Ferrara
Po ok. godzinie podróży jesteśmy w centrum miasta, które ze względu na ilość rowerów porównywane jest do Amsterdamu.
Ferrara, to leżące nad Padem, otoczone starymi murami miasto rodu D’Este.
Znajdujemy XIII wieczną katedrę św. Jerzego Męczennika (patrona miasta) o przepięknej, zarówno romańskiej jak i gotyckiej fasadzie oraz okazały renesansowy ratusz, który kiedyś był rezydencją rodu d’Este.
Klimatycznymi uliczkami i placami, na których spotkacie głównie miejscowych na rowerach, przechodzimy obok pomnika urodzonego tu renesansowego kaznodziei – Girolama Savonaroli.
W barze winnym Al Brindisi, nad którym mieszkał Mikołaj Kopernik, wypijemy lampkę tego samego trunku, przy którym być może pracował wpadający tu często, nasz znakomity uczony.
Otoczony fosą zamek Castello Estense z XIV wieku jest od lat wizytówką tego leżącego poza głównymi szlakami turystycznymi Włoch, miasta.
Wzdłuż uprawnych pól, malowniczą drogą SS16, obok rozdzielającej dwa regiony: Wenecję Euganejską od Emilii Romanii, największej rzeki Włoch – Padu, jedziemy do Rovigo.
Rovigo
To ostatni punkt dzisiejszej wycieczki.
O Rovigo tak pisał Zbigniew Herbert:
STACJA ROVIGO. Niejasne skojarzenia. Dramat Goethego
albo coś z Byrona. Przejeżdżałem przez Rovigo
n razy i właśnie po raz n-ty zrozumiałem
że w mojej geografii wewnętrznej jest to osobliwe
miejsce chociaż na pewno ustępuje miejsca
Florencji. Nigdy nie dotknąłem go żywą stopą
i Rovigo zawsze przybliżało się lub uciekało w tyłŻyłem wówczas miłością do Altichiera
z Oratorium San Giorgio w Padwie i do Ferrary
którą kochałem bowiem przypominała moje
zrabowane miasto ojców. Żyłem rozpięty
między przeszłością a chwilą obecną
ukrzyżowany wielokrotnie przez miejsce i czasA jednak szczęśliwy ufający mocno
ze ofiara nie pójdzie na marneRovigo nie odznaczało się niczym szczególnym było
arcydziełem przeciętności proste ulice nieładne domy
tylko przed albo za miastem (zależnie od ruchu pociągu)
wyrastała nagle z równiny góra – przecięta czerwonym kamieniołomem
podobna do świątecznej szynki obłożonej jarmużem
poza tym nic co by bawiło smuciło zastanawiało okoA przecież było to miasto z krwi i kamienia – takie jak inne
miasto w którym ktoś wczoraj umarł ktoś oszalał
ktoś całą noc beznadziejnie kaszlał
W ASYŚCIE JAKICH DZWONÓW ZJAWIASZ SIĘ ROVIGOZredukowane do stacji do przecinka do przekreślonej litery
nic tylko stacja – arrivi – partenzei dlaczego myślę o tobie Rovigo Rovigo
Z Rovigo przez Adrię wracamy na kemping Rosapineta, gdzie czeka na nas pyszna pizza i wino.
Andrzej Haber napisał
Z Rovigo można także zboczyć na Wzgórza Euganejskie (bardzo blisko), gdzie między innymi w miejscowości Arqua di Petrarka jest piękny kościół z mauzoleum poety, a także zwiedzić dom, w którym poeta spędził ostatnie lata życia. Po zwiedzaniu możemy dokonać zakupów lokalnych produktów w miejscowej bottedze, a także skosztować pysznych lodów (robionych ręcznie) w pobliskiej gelaterii (lodziarni).
AgnieszkaEm napisał
No i sprawa się wyjaśniła, skąd Kopernik taki biegły w gwiazdach był. Pewnie od ich częstego widywania przy upadkach ze schodków na pięterko po zakrapianych wieczorach w Al Brindisi 🙂