17 września 2017. Po kilku godzinach jazdy zameldowaliśmy się w recepcji kempingu Lanterna na Istrii. Podobnie jak w słoweńskim Terme Catez i tutaj czekały na nas wygodne mobile-home’y, usytuowane na skarpie z przecudownym widokiem na szmaragdowe morze. Od razu pomyśleliśmy o morskiej kąpieli. Po zakwaterowaniu się, przeniesieniu bagaży i szybkiej kawie z tygielka – obowiązkowa plaża. Niewielka, za to położona bardzo blisko – trzeba było tylko zejść z klifu po 91 stopniach kamiennych schodów.
18 września. Już o ósmej rano w autokarze. Jedziemy zwiedzić kilka fantastycznych miejsc. W Porecu spotykamy się z naszym chorwackim przewodnikiem, panią Anią.
Poreč to przepiękne, zamożne portowe miasto, z cudowną Bazyliką Eufrazjusza, arcydziełem bizantyjskiej architektury z IV wieku, wpisanym na listę UNESCO.
Porec jest uroczym, niedużym i bardzo klimatycznym miejscem. Nie powinno się go ominąć w podróży po Istrii. A bazyliki – wprost – nie można.
Kolejny cel – Motovun. Miasto – twierdza na wysokim wzgórzu, od średniowiecza nie zmieniło swojego wyglądu, kształtu i charakteru.
Całe otoczone wysokim murem, niczym francuskie Carcassonne. Po wjechaniu na górę lokalnym busem, zgłębiamy się w wąskie, kamienne uliczki. Czas się zatrzymuje, historia zdaje się przenikać nas na wskroś.
Niedaleko, bo zaledwie kilkanaście kilometrów od Motovunu, znajduje się jeszcze mniejsze, choć równie stare i wyjątkowej urody miasteczko – Grožnjan. W całości zostało ono, ponad 30 lat temu oddane we władanie artystom, głównie plastykom. Gdyby nie ta decyzja, miejsce to, masowo opuszczane przez i tak coraz mniejszą populację rodowitych mieszkańców, rozsypało by się zapewne w proch. Artyści zamieszkali w Groznjanie, w starych, ponad 500-letnich domach urządzili pracownie, sklepy, kawiarnie. Turyści, którzy tam dotrą (a nie jest ich tak wielu – większość przyjeżdża do Chorwacji na jej wyspy, do kurortów i na plaże) stają oniemiali z zachwytu na ten cudowny, niepowtarzalny widok średniowiecznego grodu.
20 września. Dziś jedziemy do Włoch.
A konkretnie do nadmorskiego Triestu. W II w. Rzymianie założyli tu port Tergestre. Miasto przechodziło przez kolejne wieki różne koleje losu, lecz ostatecznie stało się wyjątkowo ważnym portem – oknem na świat – Habsburgów. Po rozpadzie monarchii w 1918 r. Triest został przyznany państwu włoskiemu.
Trochę niedoceniane jest to miasto przez turystów. A niesłusznie. Godne obejrzenia są liczne zabytki – od Teatro Romano z I w., poprzez majestatyczną katedrę Św. Justyniana po potężne Castello z XV w. W Trieście znajduje się także jeden z największych placów w Europie – Piazza Della Unita, z przepięknymi budynkami dookoła.
Triest słynie także ze wspaniałej kawy (jak i cała Italia). Produkuje się tu np. jedną z najlepszych kaw – kawę Illy. Można się jej napić w niezliczonych, tutejszych kawiarniach .
Kilka kilometrów od centrum Triestu, na brzegu morza, stoi zamek Miramare. Zbudował go w 1860 r, dla swojej żony Charlotty, brat cesarza Franciszka Józefa I, arcyksiążę Ferdynand Maksymilian. Tragiczna to postać. W 1864 r został on ogłoszony cesarzem Meksyku(!!!), do którego (niechętnie) musiał wyjechać. 3 lata później został uwięziony i zabity przez rewolucjonistów Juareza. Charlotta, już jako wdowa pomieszkała w pięknym zamku jeszcze przez kilka lat, po czym wyjechała do rodzinnej Belgii, gdzie zmarła w 1927 r. Dziś mieści się tu muzeum, bezpłatnie można podziwiać wspaniałe ogrody zamkowe. Co tez czynimy.
Andrzej Lange
Powyższy tekst oraz fotografie są częścią reportażu z wycieczki zorganizowanej przez Poznański Travel Biuro Turystyczne z Wrocławia. Zobacz też pozostałe relacje z tej wycieczki:
- Słowenia – mały wielki kraj
- Chorwacja – wyjątkowe miejsce, pełne cudów natury (i nie tylko) (ten wpis)
- Dwie perły chorwackiej Istrii – Pula i Rovinj
- Graz – piękny i zwykle niedoceniany przez turystów
Bogusława S napisał
Byliśmy z grupą znajomych z Żagania. Niezapomniane wrażenia!
Pilot wycieczki p. Andrzej spisał się na szósteczkę!!!
Regatta napisał
Suuuper! Taka turystyka, to rozumiem!